🚴‍♀️ 19 km, 28k steps & a day when I dreamed only about a massage 😂☀️/ 🚴‍♀️ 19 km, 28k kroków i dzień, w którym marzyłam tylko o masażu 😂☀️/My Actifit Report Card: August 21 2025

🚴‍♀️ 19 km, 28k steps & a day when I dreamed only about a massage 😂☀️

You know, there are those days when everything happens at once. Today was one of those days. Honestly, if anyone ever tells me that summer holidays are “for relaxing,” I’ll kindly invite them to spend just one day with me. I promise — after an hour, they’ll be lying on the grass begging for an ambulance 😂

Morning — aka racing against time

I woke up shortly after 6:00 am. My eyes were still half-shut, but my brain was already buzzing:

“Shower, shopping, lunch for work. You’ve got this, Patrycja, you’ve got this!”

Quick dash from the garden plot, hopped on my bike and pedaled like a pro 🚴‍♀️. I felt like the star of my own action movie — except instead of chasing bad guys, I was chasing… time.

Got home, jumped into the shower, ran through the shop, prepared my lunch. By the time I was ready to leave, I looked like a ninja armed with a soup spoon instead of a katana. 😂

At the kindergarten — life in marathon mode

9:30 am. First group of preschoolers. I thought to myself:

“Okay, two hours. Easy.”

Ha! Past-me had no idea what was coming. We spent most of the time outside, and after just an hour, my smartwatch asked if I was running from a bear. Kids were running everywhere, I was running after them, and I kept counting blue hats, yellow shoes, and making sure every little pair of hands was where it should be.

11:30 am. Second group of preschoolers. At this point, the Mission Impossible soundtrack started playing in my head.

And then came the grand finale. 3:30 pm. All the groups gathered together on the playground. Chaos? That’s an understatement. Imagine a tiny festival:

one kid climbing the slide upwards 🧗‍♀️,

another digging a hole so deep, I’m pretty sure they’re halfway to Australia 🕳️,

a third one asking me if they can move into the little gazebo permanently…

Meanwhile, I’m circling around like a security guard at a rock concert:

– “Please come down from that swing!”
– “Yes, you can water the sand, but no, not with puddle water!”
– “No, you can’t move into the gazebo. Your mom would miss you.”

At this point, I felt like a reconnaissance drone — constantly scanning the area, making sure all arms, legs, and noses were still intact.

Coming home — the illusion of rest

After work, I returned home thinking:

“Okay, now it’s just couch, blanket, Netflix.”

But nope. My husband greeted me with his innocent smile:

– “Wanna go for a walk?”
– “Seriously? I’m barely alive.”
– “Come on, you’ll get some fresh air.”

Guess what? We went. 🚶‍♀️🚶‍♂️

We talked, laughed, enjoyed the fresh air… but in my head, a single mantra kept looping:

“Massage… bath… tea… massage… bath… tea…”

Then, of course, we squeezed in some shopping on the way home — because there’s always something missing at home. By the time we got back, just after 8:00 pm, I was ready to sign a lifelong peace treaty with my couch and pillow.

End-of-day reflections

On one hand, I feel like this week is draining every last drop of energy from me. On the other, there’s something special about it — it’s still got that summer vibe, a little bit of freedom left, even though the clock is ticking. 🕰️

This is our last week of summer mode. Next week, we dive back into school schedules, lesson plans, and early-morning chaos… and honestly? That 6:30 am alarm clock is already laughing at me. 😅

Today’s activity stats:

🚴‍♀️ Cycling: 19 km (yep, I can still feel my legs, so it’s definitely real)
👣 Steps: 28,000 (my watch says so, but it feels like a million 😂)
🔥 Calories burned: enough to deserve an entire chocolate bar 🍫
🧘‍♀️ Mood: exhausted, happy, dreaming of Netflix & a massage

#actifit #cycling #walking #movement #preschoolteacher #active #healthylife #fun #lifestyle

🚴‍♀️ 19 km, 28k kroków i dzień, w którym marzyłam tylko o masażu 😂☀️

Wiesz, są takie dni, kiedy wszystko dzieje się naraz. Dziś był właśnie taki dzień. Serio, jeśli ktoś mi powie, że wakacje to czas na odpoczynek… to ja go serdecznie zapraszam na jeden dzień ze mną. Po godzinie będzie leżał na trawie i błagał o karetkę 😂

Poranek, czyli wyścig z czasem

Budzę się chwilę po 6:00 rano. Jeszcze oczy sklejone, ale mózg już pracuje:

„Prysznic, zakupy, obiad do pracy. Dasz radę, Patrycja, dasz radę!”

Szybka akcja na działce, wskakuję na rower i pedałuję jak zawodowiec, tylko zamiast sportowego stroju mam na sobie „przetrwamy ten dzień” edition. 🚴‍♀️ Czułam się trochę jak bohaterka własnego filmu akcji, tylko zamiast ścigać złoczyńców, ścigałam… czas.

Wpadam do domu, szybki prysznic, zakupy, obiadek na wynos — wszystko w trybie turbo. Ostatecznie wyglądam jak ninja, który zamiast kataną walczy… łyżką do zupy. 😂

W przedszkolu – dzień w rytmie maratonu

9:30. Pierwsza grupa zerówkowa. Myślę sobie:

„Dobrze, dwie godzinki, dam radę.”

Ha! Naiwna ja. Większość czasu spędziliśmy na dworze, a ja biegałam tyle, że mój zegarek już po godzinie zaczął pytać, czy przypadkiem nie uciekam przed niedźwiedziem. Dzieci biegały, ja biegałam za nimi, a przy okazji liczyłam niebieskie czapeczki, żółte buty i wszystkie pary rączek.

11:30. Wchodzi druga grupa zerówkowa. Serio, mam wrażenie, że w mojej głowie ktoś włączył soundtrack z „Mission Impossible”.

A potem przyszedł moment kulminacyjny. 15:30. Wszystkie grupy łączą się na placu zabaw. Chaos? To mało powiedziane. W jednej chwili plac zabaw zmienił się w coś na kształt miniaturowego festiwalu:

jedno dziecko wspina się na zjeżdżalnię pod prąd,drugie kopie dół tak głęboki, że pewnie już jest w połowie drogi do Australii 🕳️,trzecie pyta mnie, czy może zamieszkać w altance…

A ja krążę między nimi jak ochroniarz na koncercie rockowym:

– „Proszę zejść z tej huśtawki!”
– „Tak, możesz podlewać piasek, ale nie, nie wodą z kałuży!”
– „Nie, nie zamieszkasz w altance. Mama by się zdenerwowała.”

Czułam się trochę jak dron zwiadowczy — skanowałam teren, sprawdzałam, czy wszystkie nogi, ręce i noski są na miejscu.

Powrót do domu, czyli iluzja odpoczynku

Po pracy wracam do domku z myślą:

„Teraz to już tylko kanapa, kocyk i Netflix.”

Ale mój mężulek patrzy na mnie z tym swoim niewinnym uśmiechem:

– „Idziemy na spacer?”
– „Serio? Ja tu ledwo żyję…”
– „No chodź, trochę się dotlenisz.”

No i co miałam zrobić? Poszliśmy. 🚶‍♀️🚶‍♂️

Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ale w głowie powtarzałam mantrę:

„Masaż… wanna… herbata… masaż… wanna… herbata…”

Po drodze jeszcze szybkie zakupy, bo oczywiście zawsze znajdzie się coś, czego brakuje. I tak oto chwilę po 20:00 byłam gotowa podpisać wieczysty pakt z kanapą i poduszką.

Refleksja na koniec dnia

Z jednej strony mam wrażenie, że ten tydzień wyciska ze mnie ostatnie soki, ale z drugiej jest w nim tyle fajnej energii. To nasz ostatni tydzień wakacyjnego trybu — jeszcze trochę luzu, jeszcze trochę oddechu, a za chwilę wracamy do pełnego szkolnego rytmu. 📚

Wiem jedno: wrzesień zapowiada się jak nowy sezon serialu. I mam nadzieję, że nie będzie to thriller. 😂

Dzisiejsza aktywność:

🚴‍♀️ Rower: 19 km (czuję to w nogach, więc to na pewno prawda)
👣 Kroki: 28 000 (zegarek mówi swoje, a ja mam wrażenie, że było milion)
🔥 Kalorie: spalone… tyle, że zasłużyłam na całą tabliczkę czekolady 🍫
🧘‍♀️ Nastrój: zmęczona, szczęśliwa, gotowa na Netflixa i masaż

#actifit #cycling #walking #movement #przedszkolanka #active #healthylife #fun #lifestyle

This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io

Cycling, Walking